Sukces. Porażka. Co łatwiej przyjąć?
Sukces, czy porażka? Co łatwiej przyjąć?
To pytanie retoryczne, powiesz.
Ja powiem, że odpowiedź nie jest oczywista. Dziwne?
Niekoniecznie. Wszystko zależy od tego z jakiego punktu widzenia patrzysz na swoje osiągnięcia i potknięcia.
Czy jesteś na pozycji surowego cenzora, wystawiającego noty.
Czy oglądasz sytuację z poziomu osoby odczuwającej w pełni wynik działania i jesteś w euforii po sukcesie lub złościsz się po porażce.
A może jesteś osobą rozważną, która potrafi z dystansem spojrzeć na to co się dzieje. Potrafisz bez emocji dokonać analizy sytuacji, wyciągnąć konstruktywne wnioski i nie poddawać się nadmiernemu samouwielbieniu po wejściu na szczyt, ani też nie pogrążać się w beznadziei po nietrafionej decyzji.
Jak jest u Ciebie?
Jakie myśli towarzyszą Ci w tych skrajnych zdarzeniach?
Paradoksalnie obie te sytuacje są pod wieloma względami podobne, jeśli chodzi o kroki podejmowane później.
Zarówno sukces jak i porażka może posłużyć do tego, by trafniej określać cele, swoje działania kierunkować lepiej, iść w stronę dającą realne fundamenty do budowania na niej.
Mówi się coraz częściej, że człowieka więcej może nauczyć porażka niż sukces. I ja się z tym zgadzam pod warunkiem, że człowiek w odpowiedni sposób odbiera to co go spotkało i unika ocen.
Jeżeli potrafię wyciągnąć wnioski z tego co się stało na poziomie faktów i przesłanek merytorycznych, to tak będzie. Faktycznie nauczę się co robić w pewnych sytuacjach, a czego nie. Jeśli nie będę poddawała się emocjom, które mi towarzyszą w porażce i nie pogrążę się w smutku, apatii, czy gniewie, to mam szansę wyjść obronną ręką z tej sytuacji.
Kiedy coś nie wychodzi, człowiek zwykle się złości i nie ma w tym nic dziwnego. To jest ok, bo taka reakcja oznacza brak zgody na daną sytuację.
Nie zgadzam się na to, by mieć taki rezultat moich działań i denerwuję się, że mam kiepski wynik tego, na co tyle czasu i innych zasobów poświęciłam.
Nie jestem zadowolona, że mi coś nie wyszło i trudno, żebym bagatelizowała tę sytuację.
Naturalne jest, że kiedy nam na czymś zależy, to tym bardziej emocjonalnie podchodzimy potem do porażki jak i sukcesu w tej dziedzinie.
Pytanie kluczowe brzmi:
Jak wykorzystam tę sytuację w kolejnych działaniach?
- Czy w ogóle ją wykorzystam?
- Czy będę chciała poddać analizie to co się stało i dokonać konstruktywnego podsumowania?
- Czy wnioski, które wysnuję wcielę w życie?
- Jak ważny jest dla mnie wynik tej sytuacji?
- Jak ważna jest dla mnie nauka płynąca z minionych zdarzeń?
Każda sytuacja, przedsięwzięcie, decyzja może być nam pomocna. Może stać się dla nas lekcją o tym w co warto inwestować z poziomu dóbr materialnych, ale co ważniejsze z poziomu zasobów wewnętrznych.
- Jak my sami się mamy z tym, że takie kroki podejmujemy? Czy obrana przez nasz ścieżka faktycznie daje nam nie tylko oczekiwane rezultaty, ale także poczucie satysfakcji?
- Czy droga, którą podążamy ma dla nas sens? Czy oczekiwania, które mieliśmy wchodząc na nią, są spełnione?
- Czy wyobrażam sobie siebie na drodze do obranego celu w dłuższej perspektywie?
Jeśli odpowiedź brzmi „tak” to znaczy, że warto dalej podążać za tym, co zaczęliśmy.
Jeśli „nie”, to dla naszego własnego dobra warto zrobić STOP. Przystanek ma służyć do zrewidowania swoich dotychczasowych działań, a przede wszystkim do sprawdzenia czy obrany cel jest nadal tym, czego naprawdę chcemy.
Może się okazać, że po zbliżeniu się do niego stwierdzimy, że wolelibyśmy czegoś mniej lub bardziej innego.
Co wtedy?
Miejmy odwagę wyznaczyć cel na nowo, skorygować swój plan i wyruszyć w dalszą drogę z przekonaniem, że dalej idziemy w stronę, która jest z nami spójna i robimy to w pełnej zgodzie z samym sobą.
Sukces i porażka.
Obie te sytuacje są dla nas lekcjami o nas samych.