Sukces
Żyjemy w takich czasach, że zewsząd i codziennie, słyszymy o sukcesie.
Wciąż ktoś o nim mówi i o kimś mówią, że go odniósł, albo ktoś właśnie stoi przed nowym wyzwaniem i dąży do sukcesu.
Można by w takim razie pomyśleć, że sukces można łatwo zobaczyć, dotknąć może, spróbować go i napewno łatwo osiągnąć skoro, tylu ludzi już go ma. Jak jest naprawdę, wszyscy wiemy.
Chciałabym się zatrzymać w tym miejscu i zastanowić, do czego właściwie ludzie dążą, mówiąc o sukcesie?
Czym sukces jest?
Jak można go zmierzyć?
Jak można go opisać?
Czy da się go łatwo zidentyfikować?
W którym momencie można z całą pewnością powiedzieć, że „oto jest! – sukces”?
Z jakiej kategorii są te pytania? Raczej łatwe, czy wręcz niemożliwe do udzielenia jednoznacznej odpowiedzi?
Czy tak postawione pytania co do zasady, są w ogóle słusznie sformułowane?
Może to nie jest poprawny sposób myślenia, by drobiazgowo określać, zdawałoby się oczywiste zjawisko?
Jak Ty uważasz?
Moim zdaniem, precyzyjne zdefiniowanie samego pojęcia powinno być dla każdego kluczowe, jeśli również dąży do sukcesu. Pytanie – kto do niego nie dąży, prawda?
Domyślam się, że wiele osób może spontanicznie zaprzeczyć temu, że mają chęć odnieść sukces. Przecież nie każdy ma aspiracje zostać milionerem lub co najmniej „gwiazdą ze ścianki”.
Ja w tym momencie zrobię afront i powiem „nie wierzę Ci”.
Czemu?
Jak zwykle ważne są szczegóły, a tymi szczegółami w tej sytuacji, nazwę sposób rozumienia własnych pragnień.
Większość z nas, „sukces” opisuje jako bogactwo lub popularność, ewentualnie prestiżową pracę. Wielu osobom „żyjącym przeciętnie” wydaje się, że te atrybuty zapewniają szczęście, a więc i sukces.
Poczucie szczęścia, bo to jest dla mnie synonim sukcesu, to nie jest zautomatyzowana fabryka. Tu nie ma linii produkcyjnej, gdzie z jednej strony wrzucamy zasobne konto, willę z basenem i super figurę, a z drugiej, od razu dostajemy „śliczny sukces”.
Tak się nie dzieje i paradoksalnie wszyscy to wiemy. Jednak nasza kultura, oparta na materializmie
i skali, daje nam odmienne przekonanie. Już dzieciom wmawiamy, że księżniczka wyszła za mąż za księcia (skoro książę, to na pewno jest bogaty), a potem żyli długo i szczęśliwie. Te nieświadome jeszcze życia dzieci, chłoną podobne historie, gdy podrosną oglądają mnóstwo filmów, w których bogaci i śmiejący się w kolorze „super white” ludzie, wiodą ekscytujące życie, co wszystko razem bez wątpienia sprawia wrażenie sukcesu.
W tych produkcjach filmowych i potocznie również, ludźmi sukcesu określa się osoby, które są zamożne, znane i zajmują się „wielkimi rzeczami”.
SUKCES tak naprawdę dla każdego oznacza coś innego. Ale co?
To faktycznie może być zaplecze finansowe dla co najmniej dwóch pokoleń. Może tak być. Nie musi tak być!
Nie mylmy dostatku ze szczęściem!
Sukces jest wówczas, gdy osiągamy nasze cele, to do czego dążymy i wszystko co mamy, dzięki naszej pracy, naszym staraniom, naszej ambicji.
SUKCES JEST WÓWCZAS, GDY SPEŁNIAMY MARZENIA – SWOJE MARZENIA.
Sukcesu doświadczamy, gdy spełniamy własne marzenia, ukryte pragnienia. Gdy ośmielamy się wreszcie „wyjść do świata” z pomysłem wg własnego przepisu i gdy nie realizujemy czyjegoś planu, bądź cudzego scenariusza. Gdy potrafimy odważnie przyznać przed sobą, że TERAZ ŻYJĘ TAK JAK JA CHCĘ, A NIE TAK JAK WYDAJE MI SIĘ, ŻE POWINIENEM. Idę po swojej drodze, z własnym drogowskazem i wizją tego, czego naprawdę ja chcę.
Najtrudniej jest zawsze na początku drogi, zwłaszcza gdy trzeba być szczerym z samym sobą i bez ogródek przyznać głośno, co wewnętrzny głos od dawna próbował nam wykrzyczeć. Uświadomić sobie prawdziwe potrzeby, a nie te konieczne i zrobić na starcie malutki krok w tym kierunku.
To może być naprawdę niewielka rzecz, jednak z takich małych, powstają potem duże sprawy.
Po jakimś czasie okazuje się, że nasza konsekwencja dała efekt i że warto było się przełamać.
KROPLA DRĄŻY SKAŁĘ, A MY DRĄŻMY NASZ WEWNĘTRZNY OPÓR
I SIĘGAJMY WRESZCIE
PO UTAJONE W NAS I UPRAGNIONE SUKCESY !