Korpo Obojętność
Obojętność.
To słowo w tym tygodniu bardzo mocno wybrzmiało i mam nadzieję, że na długo z nami zostanie, jako świadomość nieodpowiedniej postawy. Życzyłabym nam wszystkim, byśmy obojętności nie doświadczali w żadnym wymiarze.
Nasuwa mi się na myśl sytuacja w pracy, którą pamiętam sprzed kilku lat. Obojętność wśród współpracowników doprowadziła do toksycznej sytuacji w dziale liczącym 100 osób.
Dwie osoby, potrafiące manipulować innymi sprawiły, że inni widzący jaki mają wpływ na otoczenie, nie zrobili nic. Obawiali się zareagować jakkolwiek, a w zasadzie kierowali się myślą „mnie to bezpośrednio nie dotyczy”.
Sytuacja polegała na tym, że wykorzystując nadmiernie możliwości organizacyjne w dziale, owa dwójka tak układała sobie czas pracy i zadania, że w efekcie byli poza kontrolą szefa przez większość czasu i dzięki temu nie wykonywali osobiście swoich obowiązków, a wyręczali się innymi.
Trwało to dosyć długo i nie było osoby, która odważyłaby się o tej sytuacji powiedzieć głośno, ani też przeciwstawić się takiemu zachowaniu podczas wykonywania zadań za te osoby.
To było jak zmowa milczenia.
Pracownicy i współpracownicy, nabrali niejako wody w usta. To powodowało, że ta dwójka osób czuła się coraz pewniej i jawnie okazywała swoje lekceważenie nie tylko już do współpracowników i osób w swoich zespołach, ale nawet do przełożonego.
Jeśli teraz myślisz, że szef powinien na to zareagować, masz pełną rację. Nie działo się tak jednak, a toksyczne zachowanie z ich strony, rozwijało się w najlepsze i było w efekcie wymierzone w konkretne osoby.
Sytuacja się zakończyła, kiedy na czele działu stanął inny przełożony i rozstał się z owym państwem, które prezentowało szkodliwą dla wszystkich postawę.
To jest zdarzenie z mojego życia zawodowego, które utkwiło mi w pamięci przez patologię, na którą nie było odważnego, by się jej przeciwstawił.
A Ty?
- A czy Ty miałeś kiedyś do czynienia z niezdrową sytuacją w pracy?
- Byłeś kiedyś świadkiem np. zepchnięcia kogoś na margines choćby życia towarzyskiego w pracy, czy też poza margines współpracy?
- Co wówczas zrobiłeś?
- Zanegowałeś jawnie niewłaściwe zachowanie?
- Może poszedłeś do kogoś decydującego i porozmawiałeś o tym co się dzieje?
Pamiętam co ja wtedy myślałam.
Wiedziałam, że ich zachowanie jest sprzeczne z dobrem wspólnym, z dobrem firmy i godzi wprost w innych ludzi.
Rozmawiałam z szefem, jednak ten wykonywał ruchy pozorne, które faktycznie nie powodowały zmiany.
Zmiana nastąpiła dopiero po zmianie przełożonego.
Krótko po tym jak w dziale pojawił się nowy szef, ze strony kolegów zaistniała kolejna sytuacja i do tego sprzeczna z prawem. Zaryzykowałam wówczas i udałam się na rozmowę z przełożonym, którego jeszcze nie znałam. Nie wiedziałam czego mogę się spodziewać, jak może zareagować i co może stać się dalej. Nie wiedziałam też czy ja z tego powodu nie będę miała konsekwencji.
Pomyślałam wtedy, że mimo wszystko ważniejsze jest dla mnie to, by było sprawiedliwie oraz, że nie zamierzam być obojętna w stosunku do ewidentnie patologicznego zachowania innych.
Moje obawy dot. ewentualnych konsekwencji dla mnie okazały się powzięte na wyrost. To, że odważyłam się otwarcie powiedzieć o zaistniałej sytuacji, przyniosło rozwiązanie w efekcie dla całego działu.
Opisany przeze mnie przykład tyczy się czegoś, co każdy z nas miał lub ma szansę przeżyć w pracy. To sytuacja, w której obojętność większości, przekłada się na krzywdę mniejszości.
Tak nie musi być!